środa, 29 grudnia 2010

Bitwa o Anglię - trochę historii

Kiedy w 1903 roku Orville Wright wzbił się w powietrze a swoim aeroplanie i ku radości nielicznych gapiów przeleciał prawie czterdzieści metrów, prawdopodobnie nie zdawał sobie sprawy, że właśnie stał się współtwórcą jednego z najwspanialszych i najbardziej zabójczych wynalazków w historii ludzkości. Już w dwanaście lat później, w czasie I wojny światowej, nieliczni entuzjaści wykorzystywali samoloty do działań wojennych (któż nie kojarzy słynnego Czerwonego Barona Richthofena w niezapomnianym Fokkerze), choć były to działania mało skoordynowane i oparte raczej na intuicyjnym wyczuciu możliwości sprzętu niż na jakiejkolwiek ogólnej strategii wykorzystania tych maszyn. Niektórzy dowódcy dawali pilotom do ręki bomby lub karabiny, tworząc z samolotów narzędzia ofensywy lub defensywy, ale wielu było takich, którzy widzieli w nich wyłącznie sprzęt do przeprowadzania zwiadu na tyłach nieprzyjaciela.
Strzępy doświadczeń, takich jak bombardowania miast czy pojedynki powietrzne nad francuskimi okopami, stały się po zakończeniu Wielkiej Wojny tematem głębokich rozważań wśród dżentelmenów usadzonych przy sztabowych stołach – w zależności od osobistych predyspozycji każdy wysnuwał inne (choć niezmiennie słuszne) wnioski. I w tym informacyjnym chaosie nikt nie spodziewał się, że prawdziwa chwila prawdy dla wszystkich tych mądrych koncepcji nadejdzie niebawem – bo w lipcu 1940 roku, kiedy na dobre nad kanałem La Manche rozszaleje się bitwa o Anglię, najważniejsza i największa potyczka powietrzna w historii, która zmieniła oblicze świata.

sobota, 25 grudnia 2010

Odkrywam w sobie artystę...

... no, może nie do końca. Ale nudząc się na wykładzie z chemii zaczęłam szkicować co popadnie (dziwnym trafem popadał Sherlock Holmes) i nagle patrzyłam na komiks będący odpowiedzią na prośbę z Sherlokianistycznego kink meme (miejsca gdzie ludzie opisują, co pragnęłiby przeczytać/zobaczyć/posłuchać, a inni spełniają ich życzenia), dotyczącą przyjaźni Sherlock - John i Sherlock - Czaszka w najnowszym serialu BBC. Komiksik jest w języku angielskim. Dopiero po narysowaniu zwróciłam uwagę, że jest zadziwiająco podobny graficznie do 'xkcd' - ale wynikło to jedynie z marnych talentów plastycznych i oszczędności formy.

piątek, 24 grudnia 2010

Wesołych Świąt!

Wszystkim gościom mojej Nory życzę spokojnych, rodzinnych i wesołych Świąt Bożego Narodzenia. Niech stoły uginają się od ulubionych potraw, a podłoga - od prezentów zmagazynowanych pod choinką. Żeby każdy kolejny dzień Nowego Roku przynosił nowe okazje do uśmiechu i radości... No i niech obfituje jedynie w dobre książki, filmy i piosenki!

A w ramach świątecznego nastroju, mało znana, świąteczna piosenka w wykonaniu jedynych i niepowtarzanych Pink Floydów!

wtorek, 21 grudnia 2010

Świąteczne piosenki... te inne

Nie można włączyć radia, żeby nie zostać zbombardowanym Świątecznymi piosenkami - 'White Christmas' goni 'Jest taki dzień', poganiane przez 'All I want for Christmas is you'. Szczyt mojej tolerancji na radość Świąt osiągnęłam, kiedy włączywszy RMF Classic Rock usłyszałam "Thank God it's Christmas" Queenu. Nie, powiedziałam sobie wtedy, przecież muszą być jakieś inne, oprócz tych puszczanych do znudzenia sztampowych kawałków, piosenki na czas Świąt. I kilkadziesiąt YouTubowych filmików później... okazało się, że są. I to nawet całkiem ciekawe.

piątek, 17 grudnia 2010

5 filmów do obejrzenia w Święta

W  Święta można mieć dość grania w planszówki z nie tylko najmłodszymi domownikami, odpowiadania na dziwaczne pytania bliższej i dalszej rodziny i udawania, że (nie)życie uczuciowe kuzynki jest najciekawszą rzeczą, jaką możemy usłyszeć. Książkę czytać w towarzystwi głupio, a w telewizji królują dziwaczne filmy dla dzieci i Kevin Sam W Domu... Więc czemu nie zobaczyć wspólnie jakiegoś innego, ciekawszego filmu? Postanowiłam więc przedstawić 5 filmów, które są moim zdaniem najlepsze do wspólnego oglądania w ten radosny czas.


wtorek, 14 grudnia 2010

Genesis Klassik, czyli Ray Wilson w Zabrzu

Z muzyką Genesis zetknęłam się dzięki mojemu Tacie, który postanowił w młodym wieku zaszczepić mnie przeciwko popowej 'sieczce' poprzez podawanie w dużych stężeniach przeciwciał z 'klasyki' - Pink Floydów, Queenu, Dire Straits, The Doorsów, Led Zeppelinów czy, w końcu, samego Genesisu. Dlatego też nie mogłam sobie odpuścić wycieczki na odbywający się 13 grudnia w zabrzańskim Domu Muzyki i Tańca koncert "Genesis Klassik", reklamowanym chwytliwym hasłem "największe przeboje grupy w symfonicznych aranżacjach" i wielkim nazwiskiem Ray Wilson u samego szczytu plakatu. Sam Ray Wilson, rany julek! No dobrze, może to nie Phil Collins, Peter Gabriel czy Steve Hackett, ani nawet nie Tony Banks, Anthony Phillips czy Mike Rutherford, o których może nawet i ktoś słyszał... Ale w końcu śpiewał na "Calling All Stations", prawda? Może nie była to ich najlepsza płyta (a wielu powiedziałoby, że najgorsza), ale to w końcu... Genesis! No więc poszłam. I było absolutnie fantastycznie, ale o tym już po 'więcej'.

sobota, 11 grudnia 2010

10 książek, które kupiłabym mojemu przyszłemu dziecku...

To jest 11, gratisowa... Elementary, my dear child!
Z czegoś takiego mogłabym uczyć literek!
... Gdyby istniały. Niestety, wszystkie z poniżej wymienionych książeczek są jedynie pobożnym życzeniem zdesperowanych rodziców i/lub przyszłych rodziców. Nie śledzę, przyznam sie od razu, z zapartym tchem oferty księgarskiej skierowanej dla najmłodszych, ale odbyłam dwa dni temu fascynującą telefoniczną rozmowę z osobą poszukującą odpowiedniej literatury dla czterolatki (no i jej nerdowskich rodziców), i to otworzyło mi oczy. Tak że kiedy poszłam do Empiku (proszę bez komentarza, mea maxima culpa!) o mały włos nie musiałam prosić obsługi o pomoc w szukaniu gałek ocznych. Choć taka książeczka jak "To co najbardziej lubię... gdy idę spać" wzbudziła we mnie niesłabnącą do teraz radość i afirmację życia, to jednak znacząca większość literatury dziecięcej wynaleziona została prawdopodobnie w celu pognębienia rodziców, zmuszonych je czytać na głos swoim pociechom ("Kołysanki dla kucyków" ... błaaaagam). Ale po krótkim poszukiwaniu znalazłam kilka pozycji, które koniecznie zakupiłabym mojemu przyszłemu dziecku, jako pouczające, mądre, ciekawe i znośne do poczytania...


niedziela, 5 grudnia 2010

Jak przeżyć po apokalipsie?

Więc nagle wybuchła III wijna światowa, cywilizacja została zmieciona z powierzchni Ziemi, a my, ukryci w jakimś naprędce zbudowanym żelbetowym bunkrze, przetrwaliśmy. Powstaje pytanie: co robić dalej? Co jeść? Jak poradzić sobie z popromiennymi mutantami? Jak uniknąć niewolniczej pracy dla androidów? Jak wykorzystać walające się wszędzie czaszki? Dla osób, które przy każdym pytaniu wydały z siebie znaczące i jękliwe: 'nie wiem', powstał ten oto któki film edukacyjny Australijskiej Rady Obrony Cywilnej, Ducked and Covered, pokazujący w formie prostego instruktażu, co należy robić.




(Film ten zdobył oprócz tego kilka prestiżowych nagród dla najlepszej animacji, m.in. na The Maelstorm International Film Fest 2010, a autor, Nathaniel Lindsay, otrzymł podobno kilkanaście propozycji zatrudnienia od największych wytwórni filmowych).

środa, 1 grudnia 2010

Bez Adresu Zwrotnego, opowiadanie Sigrid Ellis

Na internecie można znaleźć rzeczy iście fascynujące - takie jak na przykład to opowiadanko Sigrid Ellis - "No Return Adress". Są to nie wysyłane listy matki do podróżującej po Europie córki... a przy okazji druga strona epickich przygód rodem z powieść fantasy. Więcej powiedzieć o fabule nie mogę, już i tak za dużo suspensu udało mi się zepsuć...

"Key West" by Paula Friedlander
Inspiracją do napisania tego opowiadania, jak mówi autorka, były trzy lata w szkole z internatem spędzone  na niewysyłaniu żadnych sensownych informacji do rodziny. Kiedy dochowała się włąsnych dzieci, uświadomiła sobie, jak niesprawiedliwe i krzywdzące było to dla jej biednej, pozostawionej własnym niewesołym myślom matki. Ale dla wygody czytelnika wprowadziła do całej sprawy trochę magii. Zdecydowanie polecam, zwłaszcza tym, którzy lubią prozę Joanne Harris - klimat jest bardzo podobny. Niestety jest po angielsku, ale warto się trochę pomęczyć.