niedziela, 6 marca 2011

WAMPIRY PRZEZ WIEKI


Ostatnimi czasy z mroków gotyckich zamków i nawiedzonych posiadłości wampiry wyemigrowały (można by rzec – niczym lemingi w stronę urwiska) w blask jupiterów. Liczne książki, filmy seriale… Świat opanowała mania krwiopijców. Ale właściwie jak się to zaczęło? Skąd pochodzą wampiry i dlaczego stały się jednym z najbardziej popularnych postaci fantastycznych, kiedy tak wiele innych (wodniki, szyszymory, ifryty, koboldy) coraz głębiej zanurzają się w otchłanie zapomnienia?



Ciekawe złego początki

Trudno powiedzieć dokładnie, kiedy i gdzie narodziły się wampiry; niektórzy uważają, że wiara w żywiące się krwią potwory jest równie stara, co ludzkość, i dopatrują się prehistorycznych korzeni mitu, brak jest jednak jednoznacznych dowodów. Na pewno pojawia się one w mitologiach i podaniach najróżniejszych kultur rozrzuconych po całym globie, choć raczej nie poznalibyśmy w nich pięknego Lestata czy arystokratycznego Drakuli. Najczęściej rodzaju żeńskiego, istoty te mogły mieć ciało węża (greckie Lamie), czerwone oczy i zielone włosy (chiński Chang Kuei), czy nawet olbrzymie, obwisłe piersi i wiecznie rozczochrane włosy (indyjska Churel). Powtarzającym się motywem było oczywiście picie krwi i absorbowanie energii witalnej przez martwe istoty, pozostające na ziemi w wyniku niefortunnych okoliczności śmierci. A te mogły już być najróżniejsze, począwszy od śmierci w czasie połogu lub menstruacji, poprzez niedbały pochówek aż po okrutne klątwy rzucane przez nieprzyjemne staruszki z sąsiedniej zagrody.

Demony Goi 
Ale najbardziej znana obecnie powierzchowność wampira, przedstawianego jako blady dżentelmen w pelerynie z wysokim kołnierzem pojawił się dopiero w XIX wieku za pośrednictwem szukających natchnienia w ludowych gawędach pisarzy i etnologów. W Europie największym obszarem polowań krwiopijców były terytoria słowiańskie – zwane wąpierzami bądź po prostu upiorami, nawiedzały wsie i miasteczka na terytoriach obecnej Rosji, Austrii, Polski, Białorusi, Ukrainy, Czech i krajów Bałkańskich, szczególnie Węgier. Pogańskie wierzenia Słowian bardzo mocno akcentowały połączenie niezniszczalnej duszy z rozkładającym się i przemijającym ciałem – związek ten mógł być na tyle silny, żeby nawet po śmierci wiązać je ze sobą i nie pozwalać duchowi na odejście, przez co nieumarły zmuszony był do poszukiwania łatwo strawnego pożywienia; właściwie wąpierze bardziej przypominały dzisiejsze zombie.

Wraz z napływem chrześcijaństwa wiara w wampiry wcale nie przygasła; nauka o nieśmiertelności duszy, życiu wiecznym i zmartwychwstaniu bardzo dobrze zgadzała się z tym, co już wiedziano o wąpierzach: ich przemiana miała być także wynikiem grzesznego życia lub niewiary. Stąd wzięły się rozmaite sposoby walczenia z nimi za pomocą krzyży, święconej wody i modlitw. Pod koniec średniowiecza stało się jednak coś ważniejszego dla historii wampiryzmu – w 1431 roku narodził się Vlad III Palownik, który przeszedł do annałów kultury masowej jako Drakula, co przetłumaczyć można jako ‘Syn Smoka’ lub ‘Syn Diabła’.

Drakula – ofiara pijaru?

Od razu warto zaznaczyć, że miano ‘Drakula’ nie było wcale pejoratywnym określeniem, nadanym mu przez przerażonych poddanych. Owym ‘diabłem’ czy ‘smokiem’ był nikt inny, jak jego rodzony ojciec, także Vlad, członek walczącego z Imperium Osmańskim Zakonu Smoka dzięki czemu zdobył sobie przydomek ‘Draco’, zwołoszczony potem do ‘Drakul’. Młody Drakula młodość spędził w tureckiej niewoli, jako gwarancja dobrej współpracy pomiędzy władcą Transylwanii, jego ojcem Vladem II Smokiem, a Imperium Osmańskim. W międzyczasie Vlad II wmieszał się w spór dotyczący sukcesji tronu węgierskiego, a że poparł niewłaściwą stronę, został wraz ze swym drugim synem zamordowany przez własnych bojarów.

I gdzie tu peleryna, zęby i nietoperze?
Imperium Osmańskie, niezbyt zadowolone z takiego przebiegu wypadków osadziło w 1448 na tronie Drakulę, licząc, że w trakcie swego pobytu zdołał się on ‘ucywilizować’ na modłę Turecką. Niestety, lubiący niezależność bojarzy wołoscy prawie natychmiast wypędzili nowego władcę, tylko po to, zresztą, by w osiem lat później znów wiwatować na jego cześć w stolicy. Jego rządy, już i tak niezbyt spokojne dzięki pewnej (wzajemnej) niechęci ludności wołoskiej do niego, upłynęły pod znakiem walki z Turkami, zakończonej triumfalnym przemarszem wojsk Sułtana przez Transylwanię i ucieczką Vlada na Węgry w 1462 roku. Śmierć dosięgła go w 1677 roku, kiedy podczas próby odzyskania tronu został omyłkowo zabity przez własnego żołnierza. Raczej też nie można liczyć, że w jakiś czas później powstał z grobu i wyruszył na poszukiwanie świeżej krwi, gdyż źródła podają, jakoby jego odcięta głowa powędrowała do Stambułu, a ciało zostało wrzucone do jeziora.

Źródłem legendy o jego bestialstwie i żądzy krwi był, oprócz pewnego zamiłowania do wciągania jeńców tureckich na pal, konflikt z kupcami siedmiogrodzkimi. Ci bowiem, urażeni niechęcią Vlada i cofnięciem licznych przywilejów nadanych im przez poprzedniego władcę, postanowili walczyć z nim piórem, a nie mieczem i sfinansowali całą kampanię prasową mającą na celu jak najbardziej oczernić Drakulę na zagranicznych dworach. Pomagali im w tym dzielnie wołoscy bojarzy, którzy, jak już wiemy, nie pałali nadmiarem miłości do narzuconego im dwukrotnie władcy – donosili o najbardziej bestialskich i wynaturzonych egzekucjach jakie tylko potrafili wymyślić. Oczywiście Drakula także robił wiele, żeby pobudzić ich wyobraźnię (wbijał swoich przeciwników na pale, tworząc całe laski, nurzał się w krwi zabitych na polu walki wrogów i tym podobne), ale liczne z jego ‘wyczynów’ zrodziła się w umysłach pisarzy.

Po pewnym czasie jego legenda zaczęła żyć własnym życiem – pamflety o tytułach "Przerażająca i prawdziwa, niezwyczajna historia okrutnego, krew pijącego tyrana zwanego księciem Draculą" czy "O krwawym szaleńcu zwanym Draculą, wojewodą wołoskim” podbijały na pod koniec XV i na początku XVI wieku serca czytelników spragnionych sensacji. Historie o pijących krew nieumarłych krążyły spokojnie po wsiach i miasteczkach, jednak na prawdziwą karuzelę wkroczyły, pozornie paradoksalnie, w okresie oświecenia.

Wampiry pod lupą

XIX wieczny komplet do walki z wampirami.
Autentyczny, zanim ktoś zapyta o kuszę maszynową. 
Były to czasy rozumu, nauki, ‘mędrca szkiełka i oka’, kiedy to ludzie zwrócili się w stronę racjonalizmu i empiryzmu, by opisać otaczający ich świat. A ten, jak wiedzieli bardzo dobrze, zamieszkany był przez najróżniejsze potwory. I może wyjaśniło się (w większości przypadków), że w miejscach oznaczonych na mapach ‘tu żyją smoki’ są raczej miejsca z dużą ilością pustych butelek po rumie (pozostawionych przez opisujących te krainy marynarzy), to jednak świat magii był brany z całą powagą. Wielu więc dzielnych protoplastów dziewiętnastowiecznych Pickwicków chodziło od wioski do wioski w poszukiwaniu interesujących historii i klechd, które będzie można zbadać na sposób nowy i modny – stąd też osiemnasty wiek przyniósł pierwsze poważne opisy zjawiska wampiryzmu.

Pierwszym oficjalnie ‘zarejestrowanym’ atakiem wampira był przypadek sześćdziesięciodwuletniego Serba, Petara Blagojevića, którego śmierć zapoczątkowała serię dziewięciu zgonów w jego wiosce, które nastąpiły w przeciągu ośmiu dni od jego pogrzebu. Pod presją mieszkańców terenu, zdecydowano się na ekshumację zwłok, która ujawniła, że ciało zdradzało ‘wyraźne cechy wampiryczne’ – przerośnięte paznokcie, krew w ustach. Ciało w końcu spalono, uprzednio przebiwszy serce osinowym kołkiem, a tajemnicza ‘choroba’ przestała nękać tubylców.

Niech będzie. Kusza maszynowa. 
Wraz z pojawieniem się pierwszych powszechnie znanych i mających oparcie w oficjalnych dokumentach przypadków wampiryzmu pojawili się ludzie, którzy zawodowo zajęli się tropieniem krwiopijców. Pierwszym, a przynajmniej pierwszym znanym, badaczem i łowcą wampirów był Michael Rant, ale zajmowali się tym też tak znani i lubiani ludzie, jak Jan Jakub Rousseau (który autorytatywnie twierdził, że „jeżeli kiedykolwiek sprawdzona była historia, że w wampiry istnieją to nie brakuje niczego: oficjalne raporty, relacje wiarygodnych osób, lekarzy, księży mówią: materiał dowodowy jest kompletny”), czy, pośrednio przez swego nadwornego lekarza, cesarzowa Maria Teresa (autorka kilku praw związanych ze sposobami radzenia sobie z krwiopijcami). Łączenie nauki i wiary w moce nadprzyrodzone owocowało w kolejnych latach rozbudową mitu o kolejne elementy: najczęściej w poszukiwaniu jednej spójnej teorii łączono w jedno wierzenia z najrozmaitszych regionów kulturowych, ale i łączono nowe badania z ludowymi podaniami. Najbardziej jaskrawym tego przykładem jest geneza umiejętności przemiany wampira w nietoperza, po raz pierwszy wysunięta w latach dwudziestych XIX wieku po odkryciu żywiących się krwią nietoperzy z Ameryki Południowej.

Na początku kolejnego wieku nauka rozstała się z wampiryzmem z głośnym hukiem, by powrócić w latach osiemdziesiątych głośną teorią Davida Dolphina, który po przeanalizowaniu wyobrażeń dotyczących wampirów powiązał je z porfirią. Choroba ta powoduje nienaturalną bladość i zniekształcenie twarzy, cofnięcie dziąseł, światłowstręt i zmusza do przyjęcia nocnego trybu życia. Jakkolwiek kusząca wydaje się teoria, że wampiry opisywane na przestrzeni wieków to po prostu ofiary dziwnej choroby, nie została ona mile przyjęta w lekarskim gronie. Większość znawców tematu podkreśla, że porfiricy nie mają żadnej awersji do czosnku (chyba że wynikającej z osobistych uprzedzeń smakowych) ani nie odczuwają pociągu do wgryzania się w szyje nieznajomych.

Krwawa sztuka

Są horrory, filmy straszne i "Nosferatu".
Gra pod tym samym tytułem jest równie straszna,
zapewniam, i nie należy w nią grać w nocy.
Zwłaszcza gdy jest się samemu w domu. Brr. 
Niezależnie od wszystkich naukowych teorii wampirami zaczęła interesować się literatura. Szlaki przetarły takie XVIII wieczne dzieła, jak „Der Vampir” Heinricha Augusta Ossenfeldera (uznawany za pierwszy poemat o wampirze w ogóle), „Narzeczona Koryntu” Goethego (przeróbka tekstu z drugiego wieku naszej ery, który nie mówił jednak o krwiopijcach), „Wampir” Polidoriego (zrodzony w trakcie tej samej wycieczki nad Jezioro Genewskie co „Potwór Frankensteina”), czy podróżniczy „Świat poza lasem: fakty, liczby i opowieści z Transylwanii” Emily Laszowskiej. W każdym kolejnym dziele wampiry okazywały się coraz mniej podobne do obecnych w folklorze wiejskim potworów powstałych z grobów z jednym tylko zamysłem – mordowaniem żywych, a coraz bardziej upodabniały się do zwykłych ludzi, tyle że dotkniętych niebywałą klątwą lub po prostu złych.

Ale prawdziwym przełomem była książka, która do teraz pozostaje jedną z najbardziej znanych pozycji światowej literatury. Pomimo że początkowo wydana została na marnym papierze, w podrzędnych okładkach które rozlatywały się na samą myśl o wzięciu ich w ręce, powieść „Drakula” Abrahama Stokera podbiła serca publiki i przyniosła mu zarówno sławę, jak i pieniądze (co nawet obecnie bywa dość rzadkie). W tej to historii po raz pierwszy pojawia się wampir, jaki patrzy na nas z okładek książek i z filmowych plakatów. Od tego momentu wampir i zombie zostają całkowicie od siebie oddzieleni; inteligentny, bogaty dżentelmen, dobrze ubrany i z nienagannymi manierami zastąpił w tym momencie dzikie bestie ze słowiańskich lasów. Sam Stoker nigdy nie był w Transylwanii, a jego dzieło podobno roi się od mniej lub bardziej widocznych dla znawców tematu błędów i pomyłek, wytykanych mu chętnie przez kolejne pokolenia wampirologów.

Faktem jest, że dzieło to zapoczątkowało falę, która w chwili obecnej zmienia się w prawdziwe tsunami. Klasyczny już cykl powieści Anne Rice czy „Jestem legendą” Richarda Mathesona zapisały się w kanonie literatury powszechnej. Nie wspominając już o powstających teraz na skalę przemysłową powieściach o mniej lub bardziej uczłowieczonych krwiopijcach.
Kroniki wampirów Anne Rice, grzeszna przyjemność dla
miłośników fantasy którzy nie przyznają się do
czytywania romansów... (nie, to nie ja, skądże!) 

Oczywiście wampiry występowały też dość często na srebrnym ekranie, (jakkolwiek dziwne by to nie było, gdyż pałają pewną niechęcią do tego metalu) – w chwili obecnej Drakula jest drugim, po Sherlocku Holmesie, fikcyjnym bohaterem najczęściej ukazującym się w filmach – pojawił się w  ponad 200. Pierwszym i już w tej chwili klasycznym jest niemiecki horror „Nosferatu” z roku 1922, który zdołał nawet wspiąć się na watykańską listę 45 filmów o szczególnych walorach, ale wampiry pojawiały się od tamtego czasu w komediach (chociażby pamiętni „Pogromcy wampirów” Romana Polańskiego), filmach akcji, melodramatach czy serialach młodzieżowych.

Wampiry przeszły długą drogę: od uwięzionych w rozkładającym się ciele dusz, poprzez bezmyślne upiory łaknące krwi, aż do niezrozumianych, pięknych nadludzi. Jak będzie wyglądać przyszłość wampirów? Możemy mieć tylko nadzieję, że nadmiar dość miałkiej literatury młodzieżowej w tym temacie, zalewający księgarniane półki, nie uodporni nas skutecznie na subtelny urok tych tajemniczych istot, czających się w zakamarkach jaźni całej ludzkości.



Artykuł ukazał się w bardzo wampirycznym numerze e-magazynu "Czytam", który kupić można na TEJ STRONIE

1 komentarz:

  1. mam pytanie,skąd takie informacje nt. Palownika? Ja doszukałam sie informacji o pochowaniu go w monasterze, nie bylo mowy o wrzucaniu do jeziora.

    OdpowiedzUsuń