1985 roku w komiksie „Dykes to Watch Out For” rysowniczka Alison Bechdel zapisała, pół żartem, pół serio trzy proste zasady pokazujące czy oglądany film jest, w bardzo szerokim rozumieniu feministyczny. Pewnie przeczytawszy to brzydkie słowo na ‘F’ podejrzewacie, że zsady te mają dużo wspólnego z paleniem biustonoszy… Otóż nie. Pomyślcie o swoim ulubionym filmie, i odpowiedzcie na te trzy pytania:
- Czy w filmie pojawiają się co najmniej dwie kobiety?
- Czy rozmawiają one ze sobą…
- …o czymś innym niż mężczyźni?
I co? Istnieje naprawdę ogromne prawdopodobieństwo, że już przy pierwszym punkcie wasz ulubiony film po prostu oblał. Według statystyk prowadzonych przez samozwańczą oficjalną stronę testu, zdaje jedynie 50% filmów. Dlaczego? I drugie pytanie: czemu nawet te któr się pojawiają są dziwnie znajome?
Schemat sztampowych postaci kobiecych, z OverthinkingIt, zachęcam do dokładnego zapoznania się (kilknij, żeby powiększyć) |
Silna kobieta! |
No właśnie. To nie są kobiety silne. To nie są kobiety niezależne. To kobiety – marzenie nerda, do okiełznania przez każdego, kto się nawinie, jeśli tylko ma plakietkę ‘główny bohater’ nalepioną na czole. Bohaterki te są przerażająco męskie (patrz – Transformers), aż do momentu w którym spotykają naszego hero, wtedy zmieniają się żonę ze Stamford., lub gdy wywiązuje się walka z drugą kobietą (dziwnym trafem zapominają wtedy o swoim super-truper Ju-Jitsu i zaczynają się drapać po twarzy i ciągnąć za włosy, tarzając się po ziemi – honorowy wyjątek: „Mumia II”)
No dobrze, mówi teraz odpowiedzialna za wiedzę naukową część mojego mózgu. Mówimy to głównie o filmach akcji, w których są w sytuacjach kryzysowych. Adrenalina robi dziwne rzeczy z mózgiem, wpływając na przykład na to, że wszyscy wydają się bardziej atrakcyjni jako potencjalni partnerzy, a doliczając do tego ową adrenalinową głupawkę możemy się spodziewać że nawet zacięta lesbijka wskoczy do łóżka swojemu wybawcy. Więc telewizja nie do końca kłamie, a nawet mówi prawdę. Najbardziej kryzysową sytuacją w moim życiu była matura (i kopnięcie w twarz marynarza, ale to długa historia) więc trudno jest mi się wypowiadać na temat, co naprawdę bym zrobiła gdyby mnie i pierwszego lepszego człowieka z ulicy, z jego winy, goniła mafia, kosmici, roboty, zombie czy rozsierdzeni fani Star Treka (khe, Fanboys, khe)… Nie sądzę jednak, że rzuciłabym się mu na szyję z ‘mój bohaterze’ na ustach. Raczej powiedziałabym dużo niecenzuralnych słów i zaczęła piszczeć. A potem bym się obudziła. Bohaterki filmów robią zresztą wiele całkowicie niezrozumiałych, nielogicznych, nieprawdopodobnych rzeczy, które nikomu nie przyszłyby do głowy.
Problem w tym, że z obecnymi filmami Hollywoodu jest jak z „Władcą pierścieni”. Jeden z badaczy tego książkowego dzieła stwierdził w jednym ze swoich artykułów, że Tolkien „był mężczyzną, który napisał książkę dla mężczyzn, o mężczyznach robiących męskie rzeczy”. Dowodzić miały tego choćby zupełnie niepotrzebnie celebrowane opisy palenia fajki – ubermęskiego zajęcia z użyciem elementów fallicznych. Nie, ja tego nie wymyśliłam. Podobnie jest z filmami – robionymi przez mężczyzn, do target będącego głównie mężczyznami, gdzie dla kobiety jako postaci nie ma właściwie miejsca.
Trochę przerażające, prawda? Zawsze się zastanawiałam, dlaczego najbardziej lubiłam Mulan... |
Wycinek z feministcznej gazety z lat 50'! |
Nasze ‘silne’ bohaterki najczęściej nie mają ani jednego (słabości), ani drugiego (celu). Ojej, prawda?
Kobieta w filmach akcji to właściwie nie postać; to motyw. Bohater filmu, by udowodnić swoją męskość musi pokonać 200000 wrogów, spalić wioskę, wyskoczyć z jadącego samochodu/pociągu, zasadzić drzewo (ekologia jest dziś w modzie) i zdobyć kobietę. I do tego służą bohaterki filmowe w kinie akcji. Płytkość ta maskowana jest najróżniejszymi wybiegami, ale jest to tylko zasłona dymna, żeby przypadkiem ktoś się nie przyczepił tak naprawdę, bo może być nieprzyjemnie.
Czy to się zmieni? Czy wreszcie zacznie powstawać więcej filmów, w których kobiety będą nie tylko ozdobą, tłem i rekwizytem? Trudno powiedzieć. Z jednej strony powstają filmy z o wiele lepszymi kreacjami kobiecymi („Green Hornet”… tyle że on tez nie zdaje testu Bechdel). Z drugiej strony odzywają się pełne oburzenia głosy, że właściwie po co w filmach bohaterki realistyczne, kiedy przecież CAŁE te filmy składają się z motywów, nawet główny bohater ma w sobie niewiele realizmu. Ale czy w świecie kształtowanym przez kinematografię, naśladującym świat srebrnego ekranu i czerpiącym z niego wiedzę i naukę możemy sobie na to pozwolić?
ARtykuł na ten sam temat, tyle że trochę mądrzejszy, można przeczytać na www.overthinkingit.com
ARtykuł na ten sam temat, tyle że trochę mądrzejszy, można przeczytać na www.overthinkingit.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz