piątek, 15 października 2010

80 toksyn dziobaka

Dziobak jaki jest, każdy widzi. Śmieszny. Ma dziób. Wygląda jak połączenie bobra z kaczką. Jak ktoś dalej nie kojarzy, tu jest szybkie przypomnienie:

 Platypus swimming
A teraz, dzięki wysiłkom amerykańskich (a jakichże by innych!) naukowców wiemy trochę więcej na temat życia wewnętrznego takich stworzonek - a dokładnie dowiedzieliśmy się, jakie toksyny tworzą ich jad. I tutaj czai sie niespodzianka...


Na początek trochę o dziobaku. Stwór ten pochodzi z Australii i jest tamtejszym wyrobem rodzimym, opatentowanym (innymi słowy - to endemit). Pomimo że składa jaja, nie ma sutków i posiada łątwo zauważalny dziób, jest jednak ssakiem. Jak? Prosto - mleko jest wydzielane przez pory w skórze (skojarzenie z potem jak najbardziej odpowiednie), i wyklute małe mogą je spokojnie zlizywać ze skóry matki. Z innych dziwactw tego stekowca można jeszcze wymienić, że młode rodzą się z zębami, które wypadają im po kilku tygodniach i zostają zastąpione zrogowaciałymi wypustkami skórnymi. Chyba dzieje się tak, żeby zaoszczędzić na dentyście... A, i zapomnielibyśmy o kolcu jadowym, znajdującym się na pięcie, który jest w pewien magiczny i niewyjaśniony sposób związany z rozrodem - samice nie mają jadu, a samce produkują go tylko w okresie godów.
I właśnie o ten jad się rozchodzi. Wcześniej nikt nie wpadł na to, żeby porządnie przebadać co się w nim znajduje, wychodząc zapewne ze słusznago skądinąd założenia, że jeśli coś nie zabija, to nie ma po co się tym interesować.

 - Johnny boy uważa, że jad dziobaka jest ciekawy, co ty na to, Bruce?
 - Ja uważam, że Johnny boy jest ciotą, Bruce.
 - Salwy śmiechu, Bruce.
Nagle okazało się, że pojedynczy dziobak produkuje do swojego jadu ponad 80 toksycznych związków (co samo w sobie jest bardzo interesujące) z czego, uwaga, tylko kilka (nie udało mi się znaleźć dokładnych liczb, przepraszam) jest wyłącznie znajdowana u dziobaków. Reszta, podobno ok. 85%, to toksyny identyczne do tych, produkowanych przez inne zwierzęta, takie jak węże czy pająki. Jest to fascynujące z punktu widzenia nauki, gdyż daje zupełnie inną perspektywę  oglądzie ewolucji równoległej.
Wszystkim wydaje się stosunkowo oczywiste, że zwierzęta mają podobnie zbudowane oczy, uszy czy nosy, nawet jeśli nei są blisko spokrewnione - po prostu rudno sobie wyobrazić lepszy sposób odbiwrania takich bodźców. Ale trucizna to coś zupełnie odmiennego - każda ma inne działanie na dowolnego osobnika, trudno więc tu mówić o jakimkolwiek dopasowaniu do środowiska. Można co najwyżej wyobrazić sobie, że te z lepszą tucizną przetrwają lepiej... ale z drugiej strony trudno określić co to 'lepsza' trucizna. Ta silniejsza? Ta paraliżująca ofiarę? Ta zabijająca? Ta powodująca skórcze? A tu nagle okazuje się, że pewne związki zostały 'wybrańcami' i wytworzyły je całkiem niezależnie dwa całkiem różne organizmy. Czyżby więc była w jakikolwiek sposób lepsza od innych?
No i sprawa druga - jak, do cholery, udało się od zera i na nowo wysyntetyzować dziobakom toksyny takie same jak te wężowe czy pajęcze? Znaczyłoby to mniej więcej tyle, że białka mogą tworzyć tylko określone toksyny, a owe wręcz wszechmocne geny mają bardzo zawężone pole do manewru jeśli chodzi o tworzenie związków szkodliwych dla innych stworzeń.
Fascynujące. Czekam na dalsze badania na temat dziobaków, bo nie wątpię, że tak wyglądający stwór musi skrywać niejedną tajemnicę...

Na koniec, link do artykułu na ten temat na  Nature.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz