czwartek, 28 października 2010

Okręt Rzymu - czyli trochę o sztampie

Na Granicach pokazała się kolejna recenzja - tym razem "Okrętu Rzymu" Johna Stacka, którą można przeczytać w całości  TUTAJ.

Ogólnie rzecz biorąc jest to książka straszna i przerażająca, zasługująca na uwagę tylko i wyłącznie z powodu swojej obrzydliwej .... sztampowatości. Czytając ją przekonałam się, z pewnym niezadowoleniem zresztą, że nie jestem jedyną osobą która przecztała całość rozpiski 'The Movie Cliches'  (no i nauczyła się jej prawie na pamięć) orz regularnie zwiedza stronę o najpopularniejszych motywach filmowych i nie tylko (TV Tropes). Uzbrojona w tą pseudoenyklopedyczną  wiedzę byłam w stanie na podstawie pierwszych trzech stron wydedukować zakończenie. A dzięki znajomości historii byłam nawet w zgadnąć imiona najważnieszych postaci, które pojawiły się w kolejnych rozdziałach, tak że cała powieść była dla mnie jednym wielkim deja vu. Ale jednak dałam tej książce ocenę 3/6, z nie 1 ani 2 jak na początku planowałam. Dlaczego?

Ha, pytanie jest trudniejsze niż by się mogło wydawać. Po pierwsze, staram się usilnie nie dawać tak niskich ocen żeby nie urazić dumy wydawców, od których dobrej woli jestem zależna. Po drugie, o wiele ważniejsze... Oglądaliście "Króla Atrura"? Albo "Prawdziwe kłamstwa" (te ze Shwarzeneggerem)? I co, dało się oglądać? No, może mówiąc o tym pierwszym przesadziłam, to był tak odmóżdżający film, że od samego myślenia o nim spada IQ. Ale żeby film był przyjemny do oglądania wcale nie musi być oryginalny. Weźmy chociażby "Transporter", z Jasonem Stathamem w tytułowej roli - żaden fajerwerk, facet z czarnym pasem w każdej istniejącej (a i paru wymyślonych) sztuce walki, ubrany w nienaganny garnitur i z samochodem który o mały włos a umiałby latać zabija facetów żeby uratować życie, honor i nadobną niewiastę, niekoniecznie w tej kolejności. Nie jestem koneserem filmu, ale mam pewne standardy - i nawet ja ubawiłam się nieźle pomimo całkowitej głupoty fabuły tego filmu, w którym brakowało tylko zombie bądź dinozaurów.

Sztampa i banał nie są złe same w sobie. I dlatego dałam nie do końca zasłużone trzy. Rozpoznawalne motywy i postaci są używane w kółko wyłacznie z tego powodu, że ludzie ich szukają. Ostatnimi czasy na przykład zrodziła się światowa obsesja na punkcie szalonych/nieprzystosowanych społecznie/antyspołecznych bohaterów. Począwszy od Jacka Sparrowa, przez Monka, Sherlocka Holmesa (film + serial), Jokera, Dextera, House'a, aż do Tony'ego Starka. (Hm, czyżby antyspołeczność bohaterów była związana z presją pozostawania w kontakcie z coraz większą grupą przez 24/7, odtrutką na wszechobecne serwisy społecznościowe i szybkie sposoby komunikacji, dzieki którym zamiast 10-12 najbliższych znajomych na wyciągnięcie ręki mamy 200 ludzi? Ale to temat na kiedy indziej). Kochamy pewne zachowania i ich oczekujemy, pewne typy postaci nam po prostu odpowiadają i wolimy je oglądać. Nowe Bondy były klapą nie tylko  z powodu nowego aktora i drętwych dialogów - ale Bond był marką, miał być niepokonany, zagadżecony i powinien dokonywać pięciu cudów zręczności i finezji przed swoim porannym martini, a nie tarzać się po ziemi i dostawać po twarzy.

Ale sztampa też się dzieli, na 'dobrą' i ' złą' - 'dobra' to ta, która powiela pewne wzorce, ale nie wychodzi z założenia, że musi pozostać w ich obrębie. Tak, spędźmy na nasz statek kosmiczny pięciu ludzi i dajmy im te archetypowe role ( Szef,  Numer 2, Inteligencik, Mięśniak, Panienka), ale jednak dajmy tej dziewczynie pistolet do ręki, a Inteligencik niech choć raz pójdzie na piwo. No i jest sztampa 'zła' inaczej 'komercyjna', która można streścić w jednym zdaniu "HEJ, ludzie kochają _____, to im damy tego WIĘCEJ". Mięśniak ma być małomówny? A zróbmy go niemową, i neich nawet nie myśli żeby wyglądać inteligentnie, a nawet lepiej, niech nie myśli w ogóle! Numer 2 ma być kobieciarzem? Okey, to reszta nawet nie zobaczy kobiety! Ludzie przecież to KOCHAJĄ.

I wracając teraz do mojej oryginalnej myśli - "Okręt Rzymu" dziwnym trafem wydaje mi się bardziej usytuowany w tej drugiej grupie, ale nie mam na tyle pewności, żeby go jednoznacznie skazać. Postaci są tak typowe, zwroty tak oklepane, a akcja tak przewidywalna, że można przypuszczać jakoby było to nie tyle dzieło pisarskie, a sposób na zbicie pewnej sunki pieniędzy "bo ludzie kochają Rzymian".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz